Puste głowy millenialsów

Ostatnio coraz częściej przekonuję się, że nie warto dzielić się swoimi spostrzeżeniami. 
Generalnie większość z nas lubi robić zrzuty ekranu, żeby mieć dowód, żeby coś udowodnić, żeby mieć alibi. I zawsze budzi to we mnie lęk, kiedy ja mam takie odruchy, a tym bardziej, kiedy ktoś "uwiecznia" moje wiadomości czy zdjęcia. 
Przy okazji zmiany telefonu, okazuje się za każdym razem, że mam cały folder zrzutów ekranu z sms-ami. Niektóre są całkiem przyjemne, bo to wyznania, udokumentowane tęsknoty czy podryw. Inne zaś to skrzętnie zapisana internetowa kłótnia, boląca za każdym razem tak samo po odkopaniu jej z ton zdjęć.
Dlaczego teraz robimy tyle zdjęć bez sentymentu? Milionowe selfie, czy tysięczne artystyczne ujęcie zabytkowej bramy "żeby było na insta". 
Kolekcjonujemy zdjęcia bez historii w tle. Nasi rodzice mając po jednym ujęciu na kliszy, nawet jak jest rozmazane i praktycznie nic nie widać, opowiadają dwugodzinną historię wiążącą się z rozmazanym kwiatkiem. My mamy miliony pięknych kwiatów, z których pamiętamy tylko ból kręgosłupa od wygięcia się dla odpowiedniego kadru.




Komentarze

Popularne posty