Do czysta, opróżnianie serca i umysłu w trzy godziny - czyli czy warto oceniać?

Rythm 0

There are 72 objects on  the table
that one can use on me as desired.
I am the object. During this period
I take full responsibility.

Rytm 0 
Na stole leżą 72 przedmioty,
które każdy może użyć na mnie jak pragnie.
Ja jestem przedmiotem.
Podczas tego czasu ja biorę pełną odpowiedzialność.



Czy byłbyś w stanie położyć na stole 72 przedmioty (widzisz je na zdjęciu powyżej), którymi można Cię nawet zabić i oddać nad nimi kontrolę ludziom, dając im pełną dowolność co mogą Ci zrobić?

Jestem pewna, że odpowiedziałeś - nie. 

A ile razy nie podejmujesz jakiejś decyzji, która ma wpływ na Twoje życie, zrzucając ją na kogoś innego? No właśnie.

Ostatni weekend czerwca spędziłam w Toruniu z @monrevedeparis, ponieważ marzyłam, aby znaleźć się na wystawie DO CZYSTA/THE CLEANER Mariny Abramović. To było szaleństwo ze strony Weroniki, że mi towarzyszyła, ale liczę, że wypowie się na ten temat sama za jakiś czas ;)

Wystawa od pierwszej ramki na ścianie jest przesycona treścią, w bardzo przemyślany sposób. Zaczynamy od pierwszych szkiców performansów, obrazów, warsztatu rysunku i perspektywy. Potem zaczynają się nagrania. Tu mój umysł i serce zostały rozerwane. 

Mam taki tryb artystyczny, że inspiruje mnie smutek. Najbardziej jestem produktywna, gdy ktoś zadaje mi pytania. Gdy sztuka budzi we mnie pytania, to uruchamiają się we mnie słowa. Te słowa potem wypływają i powstaje to czym dzielę się na instagramie. Przechodząc koło kolejnych dzieł otwierały się we mnie przestrzenie pełne słów i pytań.











Ten performance został zaprezentowany jako pierwszy i poruszył mnie niesamowicie. Pierwsze uderzenie, które nadało tor zwiedzaniu, pozwoliło otworzyć się na przesłanie płynące z dorobku artystycznego Mariny.

Idąc dalej, w głowie pojawiało się coraz więcej pytań. Szokujące dla mnie było jak różną publiczność zebrała ta wystawa. Różnorodność ludzi stykających się z jej sztuką, pokazano też poprzez nagrania z jednego z głośniejszych performansów w MOMA w Nowym Jorku.  Przez niego ja trafiłam na Marinę i zostałam. Piękna historia, właśnie pokazana na załączonym wideo.








Relacja Abramović z Ulayem była niesamowitą inspiracją. Pozwolę sobie przybliżyć odrobinę tę historię. Młoda artystka, dosyć niszowej dziedziny sztuki w tamtych czasach, poznaje w trakcie swojej pracy artystycznej podobnego buntownika, zajmującego się podobną sferą sztuki. Postanawiają tworzyć razem, duet zarówno w życiu jak i w sztuce.

Po latach razem, dochodzą do wniosku, że ich związek wypala ich płodność artystyczną i to czas by się rozstać. Postanawiają stworzyć razem coś po raz ostatni i w ten sposób zakończyć swoją znajomość. Każde z nich idzie z przeciwnych stron Murem Chińskim i spotykają się w połowie. Wędrówka zajmuje im z tego co pamiętam koło 90 dni i gdy się spotykają, rozstają się i to koniec.

Pierwszy raz zobaczyli się po wielu latach właśnie w Nowym Jorku, ale to kto ciekawy tej wzruszającej chwili, zapraszam tu.




Tak wyglądało to na miejscu. Ogromna hala, ogromne wideo, przestrzeń by zostać z historią sam na sam.
Dużo szumu było na temat tej wystawy, głównie szumu dotyczącego okultyzmu i naszej wielce wierzącej Polski, broniącej rzeczy, którymi nie żyje na co dzień. Nawet w mojej rodzinie był szum, dlaczego tam pojechałam. Ja? Wierząca? I pojechała w paszczę rozwiązłości i szatańskich obrzędów? Śmieszyło mnie to, choć był to śmiech przez łzy, bo oczywiście wypowiadali się ludzie, których wysiłek w zgłębieniu tematu polegał na przeczytaniu nagłówków propagandowych portali. Cierpliwie więc tłumaczyłam, dzieląc się swoją pasją do sztuki i twórczości Mariny, na czym polegała wystawa, jakie budziła emocje i z jakich emocji się wywodzi, budując to na umiejscowieniu w historii początków i relacji Abramović.

Niewiele można zrobić w tym kraju jeśli chodzi o oświecenie ludzi. Dużo łatwiej nam jest uwierzyć w to, że święty obrazek przynosi nam większą wypłatę niż w naukę czy sztukę. Irytuje mnie to, ale też nie jestem idealna i wiele razy się mylę, co będąc polką i wychowując się w takim a nie innym środowisku ciężko znoszę. Wierzę jednak, że gdybyśmy częściej szukali odpowiedzi na tkwiące w nas pytania i nie bali się odpowiedzi sprzecznych z naszymi poglądami, żyło by nam się lepiej.

Można być sobą nie oceniając innych, choć wiem, że to cholernie trudne. Dobrze jest się starać, choćby miała wyjść jedna próba, na 1000 to zawsze jest warto.




















Komentarze

Popularne posty