Spróbuj się zatrzymać i zrozumieć.
Wychowując się w cieniu kościelnych zasad, uczeni jesteśmy być do nich przywiązani. Do zasad. Nieistotne często jest co robisz za zamkniętymi drzwiami, ale bardzo się burzymy gdy już złapiemy kogoś na nieposłuszeństwie zasadom. Wypływając na szerokie wody dorosłości z pod klosza religijności naszych rodzin, okazuje się, że życie nie jest czarno-białe. Życie ma wiele odcieni i wymaga od nas dostosowania się do nowych reguł gry, ale przede wszystkim uczy nas szacunku i akceptacji. Jesteśmy przyzwyczajeni, że w domu wielu rzeczy po prostu nie można i pewne zachowania są bardzo potępiane. W świecie okazuje się, że każde nasze zachowanie ma pewne źródło, swoją przyczynę. Istotą jest, by pojąć czym jest to źródło, dlaczego nasz brat, przyjaciółka, współpracownik zachowuje się w taki a nie inny sposób. Nikt nie rodzi się złym, nikt tak po prostu nie krzywdzi. Rani tylko zranione serce. Trudno jest wziąć to na siebie. Nie obwiniać, ale próbować chociaż zrozumieć.
Spotkało mnie w życiu parę trudnych sytuacji, parę głębokich zranień. Jedyne co pomaga mi przebaczyć (! przebaczyć, nie zapomnieć) jest właśnie zrozumienie. Jeśli ktoś mnie skrzywdził, nie neguję, ale szukam jego toku myślenia.
Nie zapominam, nie uniewinniam, ale chcę zobaczyć w krzywdzącym przede wszystkim człowieka.
Pomyśl ile razy to Ty byłaś czy byłeś powodem smutku, złości. Popatrz jego oczami.
Nie chce mieć dzieci?
Może jego ojciec był alkoholikiem i jedyne co pamięta po ojcu, to ciężar jego ręki. Teraz boi się, że nie będzie potrafił okazać dzieciom miłości, bo jej nigdy nie zaznał.
Ciagle Cię strofuje i "wszystko co robisz jest nie tak"?
Może jedyne co słyszała od matki to to, że nic nie potrafi zrobić dobrze i wiecznie trzeba po niej poprawiać. Nauczyła ją, że jak sama nie zrobi to będzie zawsze źle.
Nie okazuje zazdrości i mówi Ci o wszystkim, z kim był, z kim się widział, co robili, oczekując tego samego? Męczy Cię to, bo po co Ci mówi, że się spotkał z koleżanką z liceum na kawę, wolałabyś przecież chyba nie wiedzieć. Robi Ci sceny i nie lubi żadnego z Twoich kolegów?
A jednak, on mówi Ci o tym może dlatego, że poprzednim razem, gdy kogoś kochał, nie uniknął jej zdrady i to z kimś kogo poznał. Może jest przerażony tym, że ma się znowu otworzyć i wystawić na zranienie, na zdradę. Kiedy on kochał, może nieudolnie, ale całą swoją obecnością, to ona była już myślami w innych ramionach i to jedyny sposób jaki uznał, że może tym razem zadziała.
Nie mówi Ci o wielu rzeczach, nie dzieli się tym co przeżywa?
Może wie, że nie dasz rady zrozumieć, bo w Twojej rodzinie nie ma problemów w małżeństwie Twoich rodziców. Wie, że nie masz jak pomóc, a nie chce nakładać na Ciebie kolejnego ciężaru.
Nie wiesz. Nie wiesz co się dzieje, jakie jest tło, źródło bólu. Może będzie Ci dane poznać, może nigdy się tego nie dowiesz, ale nie skreślaj ludzi, nie znając całej historii.
Popatrz na siebie. Ile razy podniosłaś na kogoś głos, tylko dlatego, że to był zły dzień, albo coś poszło nie tak jak zaplanowałaś i wytrąciło Cię to z równowagi? Ile razy złapałaś mocniej za rękę albo szarpnęłaś dziecko, bo straciłaś cierpliwość do jego nieustannych pytań i wątpliwości? Ile razy powiedziałaś komuś o trzy słowa za dużo, bo wiedziałaś gdzie jest jego słaby punkt, wykorzystałaś to, że kiedyś się przed Tobą otworzył, chciałaś sprawić mu przykrość?
Każdy z nas ma to za sobą, ma to przed sobą. Bądź wyrozumiały. Polub siebie, pomoże Ci to też polubić ludzi, bo w każdym z nich zobaczysz kawałek siebie i swojej historii.
Komentarze
Prześlij komentarz