2020
Stwierdziliście jednogłośnie, że chcecie przeczytać podsumowanie 2020, dlatego usiadłam i napisałam. Podstawą do tego tekstu jest zbiór zdjęć z minionego roku, więc czuję, że będzie długo, ale nic nowego w sumie. Kto ze mną funkcjonuje, to wie, że może mi się buzia nie zamykać :D
STYCZEŃ
Rok zaczęłam tym, że nie miałam planów na sylwestra i
wyjechałam do Wrocławia na Taize, gdzie utopiłam telefon, także pierwszy dzień
roku, spędziłam z „pilotem” w ręku, nie robiąc absolutnie żadnych snapów, zdjęć
i innych pamiątek. To była pierwsza lekcja 2020 roku – ŻYJ. PRZESTAŃ OGLĄDAĆ
ŻYCIE PRZEZ OBIEKTYW APARATU, CZY POD KĄTEM ŁADNYCH KADRÓW. ZOBACZ LUDZI I
SIEBIE. Kupiłam sobie moją wymarzoną sukienkę w kropki, oglądałam komórki pod
mikroskopem i siedziałam na stacjonarnych wykładach. Spędzałam godziny w
prosektorium i uczyłam się w kościołach w przerwach, żeby nikt mi nie gadał nad
uchem hahah Założyłam kartę w Bibliotece Jagiellońskiej i zdążyłam się w niej
zgubić. Świętowałam brak okazji ugoszczona jak księżniczka. W McDonald’s
wprowadzili papierowe opakowania do McFlurry i byłam w Gogolinie jak na
Karolinę przystało. Raz w roku obowiązkowa wycieczka. Opiekowałam się dziećmi
znajomych i zgarniałam ich mądrości życiowe z luster. Zaliczyłam też głos boga
na Instagramie, czyli jakiś koleś mnie mocno stalkował na Facebook’u, żeby
potem wypisywać do mnie na insta, że mam mu opowiadać o swoim życiu, bo bóg
kazał mu napisać do mnie i przemówić w jego imieniu. Styczeń był też czasem,
kiedy zaczęłam organizować nagrywanie płyty.
LUTY
Luty rozpoczął się od pomocy w organizacji prymicji i stanie się na chwilkę wedding plannerką. Spędziłam ferie w Białce, jak co roku na nartach i tam też świętowałam swoje 22 urodziny. Wtedy też ostatni raz widziałam śnieg w odpowiedniej ilości. Wyjechałam na kilka dni do dziadków, gdzie kręciłam wszystkie momenty, żeby kiedyś móc przypomnieć sobie ich głos i powiedzonka, a także, że nieważne ile mam lat,, dziadek ciągle cichaczem będzie wyjmował z kieszeni cukierki i wciskał mi w ręce tak, żeby nikt nie zobaczył. Wróciłam w walentynki, świętując je ze znajomymi, którzy również nie celebrują tego święta haha Zaczęłam szukać nowego telefonu, na który nie miałam hajsu, bo dopiero wydałam go na ten utopiony. Dostałam dzwonki i zaczęliśmy nagrywanie płyty, której premiera miała się odbyć na prymicjach. Zaczęłam się szkolić w cymbałkowaniu, ale bez jakiś spektakularnych efektów. Kupiłam sobie nareszcie zegarek od siebie dla siebie. Wtedy odbywał się też ostatni nasz wf. Słuchałam Agnieszki Chylińskiej, bo przypomniało mi się, że Pani śpiewała kiedyś takie hity dyskotekowe. Nadal siedziałam nad mikroskopem i w prosektorium. Pisałam różne teksty i rozważania, których ostatecznie nigdzie nie wykorzystaliśmy. Weszliśmy do studia nagraniowego z płytą. Luty to też był etap, gdzie na czas Wielkiego Postu już tradycyjnie porzuciłam social media, na rzecz odzyskania swojego czasu.
MARZEC
Byłam na koncercie Ani Karwan – pierwszym i myślę, że
ostatnim. Praca nad płytą nabrała tempa jeszcze bardziej, bo musieliśmy jeszcze
mieć czas na jej wydanie. Uskuteczniałam miłość do Kaffe Bageri Stockholm z
dziewczynami, po mikroskopowaniu. Jadłam dużo dobrych rzeczy na mieście, bo
wtedy jeszcze można było usiąść w restauracji. Poszłam na ostatnie zakupy do
Zary, żeby dokupić rozbite perfumy, żeby od następnego dnia przestać wychodzić
z domu gdziekolwiek. Zajęłam się projektowaniem płyty i finalizowaniem jej
wyglądu i bawiłam się w skarbnika crowdfunding’owego, przy zbieraniu kasy na
wydanie płyty. Odkryłam okolicę mojego domu i jak dużo miejsc tutaj nie znam.
Zaczęłam codziennie oglądać zachód słońca, bo nie wiedziałam ile takiej
wolności mi zostało, żebym mogła sobie wyjść na zachód. Jako introwertyk byłam zachwycona
zajęciami zdalnymi i wręcz celebrowałam to, że mogę jeść śniadanie na wykładzie.
Spędzałam godziny bawiąc się z małymi sąsiadami, urozmaicając im brak
możliwości wyjścia do ludzi. Moja ulubiona grupa Dinozaury rozpoczęła swoją
działalność online i poszło nam śpiewająco. Przypomniałam sobie po 5 latach, że
pożyczyłam komuś moją ulubioną książkę i udało się ją odnaleźć dzięki mocy Facebooka.
Spędzałam noce nad płytą z naszym producentem nad poprawianiem tego co się
tylko dało.
KWIECIEŃ
Oglądałam serio mnóstwo zachodów słońca. Pilnie się uczyłam,
dopóki nie wjechała anatomia i zaburzyła mi moją pracę zdalną W moim domu zaczęto
piec chleb, co się utrzymało po dziś dzień. Piekłam szarlotek na potęgę XD nie
mam pojęcia dlaczego haha Odkryłam magiczne gąbki i to, że fugi w łazience były
pierwotnie jaśniejsze. Przyszła Wielkanoc i płacz do telewizora, że Liturgie
oglądam przez szkło. Rozpoczęłam na insta ze znajomymi wyzwanie 30 days song
challenge, które wyszło średnio hahah Rozwinęłam się jako kucharka i tworzyłam
takie jedzenie, że jestem w szoku, że mi się chciało. Wychodziłam na więcej
spacerów, zaczęłam coś ćwiczyć, ale nie pamiętam już co haha ale mam zdjęcie na
dowód! Marzyłam ewidentnie o czarnych szpilkach, bo mam milion screenów. Dalej
gotowałam, pisałam kolokwia on-line, robiłam pikniki w ogródku z małymi
sąsiadami, zrobiłam porządek w szafie, stworzyłam 3 pary krótkich spodenek
nawet. Skończyliśmy montować płytę i zajęliśmy się jej wydaniem. Już wiemy, że
prymicje się nie odbędą. Zaczynam jadać na zewnątrz, bo są upały z których nie
możemy normalnie korzystać. Odkrywamy grupowo, że nasza uczelnia momentami przypomina
cyrk. Słucham bardzo dużo muzy i wracam do grania na gitarze. Rozpoczęłyśmy też
akcję urodzinową na lipiec dla pewnej cudnej Pani. Płyty zostały zamówione w wydawnictwie
i drukarni. Swoją drogą, jakby ktoś chciał wydać super płytę, to polecę
miejscówkę :D
MAJ
Maj rozpoczęłam od rozwijania technik makijażu, a raczej
odkryciu kosmetyków w szufladzie i zabawy nimi. Wincyj zachodów. Część osób na
insta dostała zawału, że chodzę po dachu i musiałam prostować. Dopadł mnie też
Tik-Tok i zaczęłam oglądać na nim kury i inne zwierzęta, albo jakieś clean with
me. Wrzucałam wpis tu na bloga, do którego robiłam nawet sesję zdjęciową. Stałam
się fanką mody dresowej. Przyszły płyty i nagrałyśmy unboxing przesyłki.
Czytałam sporo książek, o dziwo nie podręczników. Spacerki all the time.
Rozpoczęła się nasza przygoda z Gabi i profilem @tuptamydomamy stworzonym w
celu umożliwienia podglądania tegorocznej pandemicznej pielgrzymki i włączenia
ich w udział w niej w ten sposób. Odnalazłam mieszkankę łąki koło domu, srebrną
sowę i zaczęłam ją odwiedzać jak wyfruwała na kolację. Obejrzałam serial
Valeria na Netflix’ie, serdecznie polecam. Nagrałam piosenkę dla mamy z okazji
Dnia Matki, co mogliście tu przesłuchać. Nastąpiły prymicje i weekend niekończących
się wzruszeń.
CZERWIEC
Mnóstwo nauki, przekonanie, że nie zdam i mało brakowało, a
zakończyłaby się moja kariera stomatologiczna. Mam dużo zapisanych memów, więc
jak widać uczyłam się XD Ostatnie wizyty w prosektorium. Spędziłam weekend na
wsi u dziadków, gdzie do tej pory ogarniamy. Śpiewaliśmy na ślubie koleżanki i
zmieniłam w końcu profilowe na fb, bo odbyłam piękny spacer w zacnym
towarzystwie – oberwanie chmury na wawelskim dziedzińcu – wtedy pękł tez nasz
krakowski balon. Stwierdziłam, że odkryję skręt w moich włosach, ale okazało się,
że jestem za leniwa na pieprzenie się z tym wszystkim. Kupiłam tacie i sobie na
Dzień Ojca kalosze, bo chodził w moich tzw. kościółkowych kaloszkach czyścić
kostkę ;p Bardzo tęskniłam za polskim morzem.
LIPIEC
Szukałam nadal nowego telefonu. Rozwijałam się jako
katoinfluenserka bez sukcesów jednak. Zaczęłam rozszerzać obszar spacerów do
sąsiednich wiosek, bo już wszystkie krzaki obeszłam. Odbyła się sesja
fotograficzno – filmowa w ramach pracy nad osiemnastkowym prezentem. Duuuużo
zachodów słońca. Kupiłam swoje pierwsze medyczne wdzianko, bo zaczęłam praktyki
w szpitalu oraz kupiłam marynarkę życia za 50 gr na lumpie i to było moje
osiągnięcie lipca. Odwiedziłam Ojców i generalnie chodziłam gdzie mogłam, żeby złapać
oddech po zamknięciu w domu. Praktyki, to był piękny czas, gdzie codziennie
jechałam zajawiona na 7:30, żeby być na odprawie lekarskiej na oddziale, a
potem spędzać dzień w poradni. Odbyły się pielgrzymkowe zakupy i sprawdzenie
asortymentu Decathlon’u. Odwiedziłam moją rodzinkę na Opolszczyźnie. A lipiec
zakończył się premierą filmowo-muzyczną prezentów osiemnastkowych.
SIERPIEŃ
Sierpień rozpoczął się od ogniska w Stróży, które jest moim
ulubionym miejscem wakacyjnym w okolicy Krakowa. Ładowałam moje krakowskie
baterie chodząc po centrum i zaglądając we wszystkie ulubione kąty. Wybrałam
się nawet na spontaniczną wycieczkę rowerową na Kolną, kilka dni przed
pielgrzymką, co nie było rozsądne, ale no co roku mam taki „fakap”. Wyszliśmy
na pielgrzymi szlak i przez chwilę mogłam poczuć się swobodnie idąc polami w
pełnym słońcu. Pod względem fizycznym było najciężej chyba ze wszystkich
pielgrzymek, bo ostatniego dnia już rozpoczęłam pielgrzymowanie od wizyty w
karetce i zabezpieczenie stóp, żebym doszła na Jasną Górę. W tym roku jednak
tak jak na pierwszej pielgrzymce, rozryczałam się jak dziecko kładąc się u stóp
jasnogórskich murów. Pozwiedzałam Opolszczyznę po raz kolejny i dostałam nowy
telefon! A potem eksplorowałam Małopolskę odwiedzając rodzinę i poznając nowych
kuzynów i wujostwo. Spędziłam mnóstwo czasu na wsi, korzystając z tego, że dom,
w którym mieszkaliśmy był prawie na szczycie wzgórza, wstawałam na wschody
słońca, żeby przywitać dzień z widokiem, stojąc w polu w śpiworze. Zaczęłam
organizować imprezę – niespodziankę w stylu boho, ale się wszystko zesrało,
przez dekret arcybiskupa i zawirowania na parafii. Odkryłam Vinted i po latach
uzupełniłam moją kolekcję obuwia w fabryce butów, w której pracowała moja babcia.
Moja niunia chrzestna skończyła dwa latka i mebelki z ikei okazały się strzałem
w dziesiątkę. Sierpień zakończył się pożegnaniami wieloletniego duszpasterza w
mojej rodzinnej parafii i przeorganizowanie życia wspólnot, w których
funkcjonuję. A sierpień zakończył się Kalwarią Zebrzydowską i błogosławieństwem
na animatorów moich znajomych.
WRZESIEŃ
Rozpoczął się pod znakiem przeprowadzania Księdza i organizacji
życia w Kościele na kolejne miesiące. Wymieniałam garderobę i odkryłam plac Imbramowski
jako źródło świeżych warzyw przy okazji wizyt u lekarza. Odbyłam piknik na Łysej
Górze i generalnie sporo osób się przewinęło przez mój dom. Mój tata stworzył
swoją nalewkę i to było jego osiągnięciem tych wakacji i rozpoczął nowy trend w
rodzinie. Debiutowałam w roli prowadzącej uwielbienie, ale również bez sukcesów.
To nie był mój jedyny debiut, bo stawiałam swoje pierwsze kroki jako fotograf
produktowy dla mojej ulubionej @monrevedeparis, czy z sukcesami? Zapytajcie
zleceniodawczynię hahah potem wybrałyśmy się do Charlotte, by świętować udane
zlecenie i piękny dzień w Krakowie. Następnie odbyłam pierwsze w życiu
samodzielne kajaki i było cudnie. Zaliczyłam też wypad na lumpa i wygrzebałam perełki
dla kumpeli <3 Kolejnym zadaniem na wrzesień był wypad konikowy z okazji
urodzin siostry kumpla i spełnienie marzeń młodej w postaci wyjazdu nieznane i niespodzianki
co ją czeka. Urodzinowe śniadanko w Rannym Ptaszku z M. (chyba muszę zrobić
wpis o krakowskich miejscówkach). Zaliczyłam histę życia kiedy złamał mi się
pedał od roweru na trasie i musiałam się czołgać z tym rowerem, żeby móc potem
zrobić życiową jak na razie trasę z Kasią wokół Krakowa, co było ostatnim
spektakularnym wydarzeniem września.
PAŹDZIERNIK
Rozpoczęły się zajęcia, nadal zdalnie, więc z jednej strony
hura, z drugiej tęsknię za ludźmi. Przyjechał mój kuzyn z dziećmi i pierwszy
raz byłam na kole młyńskim w Krakowie. Utrzymywałam stabilność emocjonalną
nadal spacerami i zachodami słońca. Poznałam co to podryw na ulicy od którego
ciężko uciec, bawiłam się na zajebistym weselu i kupiłam sweter marzeń –
polecam swetry z wełną w środku, game changer! Weszłam na drzewo, nie wiem czemu,
ale taką miałam potrzebę powspinać się po drzewach jak za czasów podstawówki
hahah Kupiłam sobie drugi w życiu eyliner i zaczęłam go raz na czas
wykorzystywać. Rozpoczął się strajk kobiet i rozpoczęło się rozdzieranie się
moich relacji, bo zaczęły nas mocno dzielić poglądy polityczne. Uruchomiliśmy
Duszpasterstwo Akademickie na Prokocimiu i to jest wydarzenie miesiąca
zdecydowanie. Przypomniałam sobie o istnieniu piosenki Lil Wayne’a How to love.
Nastała złota polska jesień.
LISTOPAD
Ostatnie odwiedziny muzealne w 2020 – Muzeum Czartoryskich. Piękna
sprawa, podobno dziewczyny chętnie tam przyjmują pierścionki zaręczynowe. Dużo
nauki, bo nagle przyszedł czas na weryfikację wiedzy. Dużo zachodów słońca.
Marzyła mi się różowa bluza @wasalaa ale nic z tego nie wyszło. Odwiedziłam moją
ulubioną @stawiamnafizjo, żeby zobaczyć po obudzeniu las za oknem i odpocząć w
dniu niepodległości. Wybrałyśmy się na spacer po górkach i to był piękny czas. Wydarzenie
miesiąca, zdecydowanie hahah Rozpoczęłam akcję pt. Szlachetna Paczka. Troszkę
imprezowałam, troszkę siedziałam na wsi, troszkę oglądałam zbiorowo finał top
model. Na koniec miesiąca spadł pierwszy i ostatni jak na razie śnieg w Krakowie.
GRUDZIEŃ
Odkryłam grę na telefon w przelewanie kolorków i to był mój
produkt miesiąca. Byłam na roratach częściej niż kiedykolwiek. Odkryłam, że
znajoma z poprzednich studiów rozkręca biznes kawiarniano-cukierniczy, także
zapraszam do @ciasteczko_com. Finał Szlachetnej Paczki, to było wydarzenie
miesiąca, bo okazało się, że jest kupa ludzi, na których mogę liczyć i to jest piękne
doświadczenie. Nakręciłam kupę materiału wideo, który nie ujrzy światła
dziennego, bo projekt się rozjechał, ale za to udoskonaliłam swoje umiejętności
jako operator kamery hahha Zorganizowaliśmy wigilię w naszym domu po raz
pierwszy i mocno pracowałam nad jeszcze przez chwilkę tajnym projektem, ale jego
ujawnienie, to myślę kwestia najbliższych tygodni. Sylwester był cudowny, ale jest
prywatnym wydarzeniem, więc nie podzielę się jak go spędzałam tym razem.
Dobrnęliśmy do końca, gratuluje każdemu, kto tu dotarł,
podejrzewam, że nikt, ale może mnie zaskoczycie. Tak minął mój 2020, oby 2021
był równie obfity w projekty, tego sobie życzę, bo to największa frajda!
A Wam życzę, żebyście w 2021 też robili rzeczy, które
sprawiają Wam radość i budzą apetyt na więcej!
Wasza influ
Karolajna
Komentarze
Prześlij komentarz